Miniony tydzień, to przede wszystkim prezentacja jednego z
najważniejszych kompaktów na rynku – Toyoty Auris, jednak nie będę o nim mówić,
bo to tak, jakby przedstawiać kolejnego Priusa, czy Yarisa – oczywiście do
napędu posłuży nam również hybryda. Zamiast tego wolę zająć się czymś, co
ekologię traktuję powierzchownie, a nie priorytetowo.
1. Bentley Continental GT Speed
fot. Bentley
To model, gdzie próżno szukać w
palecie silników 4 litrowej V8. W dodatku to najszybszy drogowy model w
historii. Podwójnie doładowana W12 produkuje 616 KM i w połączeniu z
ośmiobiegowym automatem rozpędza to gran tourismo do 330 km/h. Sto kilometrów
na godzinę auto osiąga w 4,2 sekundy. Z zewnątrz auto nie wyróżnia się niczym
od zwykłej wersji z silnikiem W12. Właściwie poza chromowanym obramowaniem
świateł tylnych, ale czy luksusowy pożeracz autostrad czegoś potrzebuje? Udane
rozwinięcie stylistyki poprzednika. Czekamy na ekstremalnego Supersports’a.
2. Dodge Ram 1500
fot. Dodge
Dlaczego biorę się za
amerykańskiego mamuta? Bo ten mamut postanawia ewoluować w słonia, jednak na
postanowieniach chyba pozostało. Stylistycznie samochód się nie zmienił, jednak
dużo ciekawiej jest pod tonami blachy. Ekologia zaczyna witać również wśród
takich aut. W sumie to dziwne, że takie ciężarówki, chcąc nie chcąc muszą być
na tyle mocne i paliwożerne, by przyspieszać do „setki” (a właściwie do 60 mil
na godzinę – 96 km/h) szybciej, niż Golf GTI. Takie kloce mogą być zasilane
silnikami mniejszymi o 1/3. Co więcej, zdolności holownicze mają podobne do
europejskich luksusowych SUVów pokroju BMW X5 i Audi Q7, które mogą ciągnąć za
sobą dodatkowe 3 tony masy. Zamiast jednak zmniejszać silnik (i co za tym idzie
moc), inżynierowie postawili na lżejsze podzespoły (długo by mówić), czego
efektem jest utrata 65 kg masy. Ponadto zaprojektowano specjalne pneumatyczne
zawieszenie, które w czasie jazdy w trybie Aero Mode ma obniżyć samochód o 25
mm, co ma przynieść oszczędność paliwa o... Jeden procent! Już słyszę te hasła
w salonach Dodge’a: „Dzięki nowoczesnemu zawieszeniu auto będzie bardzo
ekologiczne! W trybie Aero Mode auto będzie oszczędzało 1% paliwa!” (wow!). Łatwo
policzyć, że spalając 50 litrów paliwa na 100 km, przełączając auto na tryb
„Jesteś debilem, jeśli uważasz, że będę palić tyle, co Toyota Prius” zaoszczędzimy
0,1 litra na każde 100 km! To już wystarczający powód dla proekologicznych
amerykanów, by pochwalić się znajomym w pubie, że nowy Ram pali 49,9l/100 km.
3. Land Rover Freelander
fot. Land Rover
W końcu doczekaliśmy się! Po
sześciu latach produkcji absurdalnie i bezsensownie drogiego małego SUVa,
producent zdecydował się na facelifting. I jest dużo poważniejszy, niż
myślicie. Na pierwszy rzut oka z zewnątrz zmieniły się jedynie światła z przodu
i z tyłu. Więcej jest wewnątrz. Postawiono na luksusowe materiały. Zmieniono
też wygląd zegarów, które teraz wyglądają jak w innych Land Roverach i dodano
duży 7” wyświetlacz na środku tablicy rozdzielczej. Do tego znak minionych
czasów – ręczny hamulec „ręczny” zmienił się w hamulec postojowy, uruchamiany
przyciskiem. Pod maską nie będziemy mieli za dużego wyboru. Jedyny, 2,2 litrowy
diesel oferowany będzie w dwóch specyfikacjach – 148 i 187 KM. Pytanie tylko,
czy warto go kupić. Ten model będzie droższy, więc pewnie nie. Tym bardziej, że
następca powinien pojawić się całkiem niedługo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz