Redline MotoBlog

Informacje, publicystyka z motoryzacyjnego świata. Bez zbędnych konwenansów.

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Miał być Auris, ale wolę Rama.


Miniony tydzień, to przede wszystkim prezentacja jednego z najważniejszych kompaktów na rynku – Toyoty Auris, jednak nie będę o nim mówić, bo to tak, jakby przedstawiać kolejnego Priusa, czy Yarisa – oczywiście do napędu posłuży nam również hybryda. Zamiast tego wolę zająć się czymś, co ekologię traktuję powierzchownie, a nie priorytetowo.


1. Bentley Continental GT Speed
fot. Bentley

To model, gdzie próżno szukać w palecie silników 4 litrowej V8. W dodatku to najszybszy drogowy model w historii. Podwójnie doładowana W12 produkuje 616 KM i w połączeniu z ośmiobiegowym automatem rozpędza to gran tourismo do 330 km/h. Sto kilometrów na godzinę auto osiąga w 4,2 sekundy. Z zewnątrz auto nie wyróżnia się niczym od zwykłej wersji z silnikiem W12. Właściwie poza chromowanym obramowaniem świateł tylnych, ale czy luksusowy pożeracz autostrad czegoś potrzebuje? Udane rozwinięcie stylistyki poprzednika. Czekamy na ekstremalnego Supersports’a.

      2. Dodge Ram 1500
fot. Dodge

Dlaczego biorę się za amerykańskiego mamuta? Bo ten mamut postanawia ewoluować w słonia, jednak na postanowieniach chyba pozostało. Stylistycznie samochód się nie zmienił, jednak dużo ciekawiej jest pod tonami blachy. Ekologia zaczyna witać również wśród takich aut. W sumie to dziwne, że takie ciężarówki, chcąc nie chcąc muszą być na tyle mocne i paliwożerne, by przyspieszać do „setki” (a właściwie do 60 mil na godzinę – 96 km/h) szybciej, niż Golf GTI. Takie kloce mogą być zasilane silnikami mniejszymi o 1/3. Co więcej, zdolności holownicze mają podobne do europejskich luksusowych SUVów pokroju BMW X5 i Audi Q7, które mogą ciągnąć za sobą dodatkowe 3 tony masy. Zamiast jednak zmniejszać silnik (i co za tym idzie moc), inżynierowie postawili na lżejsze podzespoły (długo by mówić), czego efektem jest utrata 65 kg masy. Ponadto zaprojektowano specjalne pneumatyczne zawieszenie, które w czasie jazdy w trybie Aero Mode ma obniżyć samochód o 25 mm, co ma przynieść oszczędność paliwa o... Jeden procent! Już słyszę te hasła w salonach Dodge’a: „Dzięki nowoczesnemu zawieszeniu auto będzie bardzo ekologiczne! W trybie Aero Mode auto będzie oszczędzało 1% paliwa!” (wow!). Łatwo policzyć, że spalając 50 litrów paliwa na 100 km, przełączając auto na tryb „Jesteś debilem, jeśli uważasz, że będę palić tyle, co Toyota Prius” zaoszczędzimy 0,1 litra na każde 100 km! To już wystarczający powód dla proekologicznych amerykanów, by pochwalić się znajomym w pubie, że nowy Ram pali 49,9l/100 km.

3. Land Rover Freelander
fot. Land Rover

W końcu doczekaliśmy się! Po sześciu latach produkcji absurdalnie i bezsensownie drogiego małego SUVa, producent zdecydował się na facelifting. I jest dużo poważniejszy, niż myślicie. Na pierwszy rzut oka z zewnątrz zmieniły się jedynie światła z przodu i z tyłu. Więcej jest wewnątrz. Postawiono na luksusowe materiały. Zmieniono też wygląd zegarów, które teraz wyglądają jak w innych Land Roverach i dodano duży 7” wyświetlacz na środku tablicy rozdzielczej. Do tego znak minionych czasów – ręczny hamulec „ręczny” zmienił się w hamulec postojowy, uruchamiany przyciskiem. Pod maską nie będziemy mieli za dużego wyboru. Jedyny, 2,2 litrowy diesel oferowany będzie w dwóch specyfikacjach – 148 i 187 KM. Pytanie tylko, czy warto go kupić. Ten model będzie droższy, więc pewnie nie. Tym bardziej, że następca powinien pojawić się całkiem niedługo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz